niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 4


„Istota wspomnień polega na tym, że nic nie przemija.”
                                                                       Elias Canetti

Pięć dni później

    To dziś. Dziś był dzień, od którego tak wiele zależało. Jedna operacja mogła zaważyć na mojej przyszłości. Kto by pomyślał, że tak się to wszystko potoczy. Wcześniej myślałam, że już gorzej być nie może, jak widać myliłam się. Bałam się, tak cholernie się bałam, że coś pójdzie nie tak. Nie wyobrażałam sobie życia na wózku inwalidzkim. Czułabym się jak pies przywiązany do budy – zupełny brak wolności i samodzielności. A na dodatek samotność, kompletne odcięcie od świata. Bo kto by mi niby pomógł? Nikt, bo nikogo nie mam. Jestem jak taka sierotka na środku pustyni – bezradna i zdana tylko na siebie. Nawet w domu dziecka nie miałam przyjaciół. Przyjaźniłam się z jedną dziewczyną, jednak nie dane nam było się cieszyć tą przyjaźnią zbyt długo. Była młodsza ode mnie o dwa lata, ja miałam szesnaście lat wtedy. Mieszkałyśmy razem w pokoju. Na początku podchodziłyśmy do siebie nieufnie, jednak im więcej czasu spędzałyśmy w swojej obecności, tym bardziej się do siebie przekonywałyśmy. W końcu okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Znalazłyśmy wspólny język. Jednak ku naszemu zaskoczeniu znalazła się rodzina, która zechciała ją przygarnąć. I tym samym zostałam sama. Pisałyśmy ze sobą, ale to nie było to samo. Jednak pewnego dnia dostałam wiadomość, że miała wypadek samochodowy. Niestety nie przeżyła. Nie mogłam się po tym pozbierać. Jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Stworzyłam wokół siebie mur, który odpychał mnie od innych. Nie chciałam nikogo dopuścić do siebie, nie chciałam znowu cierpieć. Bo przywiązać się łatwo, gorzej o kimś zapomnieć. Nie jest łatwo żyć dalej, gdy ktoś kto był dla nas ważny, nagle znika. Miałam żal do Boga, ogromny żal, że zabiera mi wszystko co dla mnie wartościowe. Zabrał mi rodzinę, dom, normalne dzieciństwo i przyjaciółkę. Jedyną osobę, która potrafiła wzbudzić uśmiech na twarzy, która dodawała mi sił. Gdy byłam jeszcze w sierocińcu, to postawiłam sobie za cel, że odwiedzę ją na cmentarzu. W końcu nie zdążyłam się z nią pożegnać…
    - Witam cię Weroniko. Jak samopoczucie? – Swą obecnością zaszczycił mnie pan doktor.
    - Nie najlepsze – odpowiedziałam krótko.
    - Dziś wielki dzień, co? Ale nie ma co się martwić, głowa do góry.
    - Ciekawe czy pan też byłby tak optymistycznie nastawiony, gdyby od jednej rzeczy zależała pana przyszłość – powiedziałam obojętnym głosem. Usiadł koło mnie.
    - Wiem, że się boisz i rozumiem twój strach. Zawsze jest ryzyko, że coś pójdzie nie tak. Ale nie można być wiecznie nastawionym negatywnie. Robiłem taką operację wiele razy i mogę cię zapewnić, że zawsze przechodziła pomyślnie. Wierzę, że i tym razem tak będzie, tylko ty też musisz w to uwierzyć. Musisz dać sygnał swojemu organizmowi, że jesteś gotowa do walki. – Ścisnął moją dłoń, by dodać mi otuchy. – Zaraz przyjdzie pielęgniarka i przygotuje cię do operacji, a teraz głowa do góry i nie myśl tyle o tym. Nie ma co się zamartwiać na zapas. – Puścił do mnie oczko i wyszedł. Łatwo mu mówić, nie bój się. Chciałabym mieć tyle wiary co on. Ale najważniejsze, to się nie poddawać.
    Gdy ja zamartwiałam się tym co będzie, przyszedł do mnie Marcin. Polubiłam tego chłopaka, wydawał się w porządku. Nasze spotkania mi trochę pomagają. Odzyskałam nieco nadziei na to, że moja pamięć powróci do dawnej formy. Ostatnio przestały mnie nękać dobrze mi znane sny. Teraz w nocy królowała czarna nicość…
    - Hej. Jak się czujesz? – spytał i usiadł koło mojego łóżka.
    - Zauważyłam, że pierwsze o co pyta się ktokolwiek kto tu przyjdzie, to „jak się czujesz?”, albo „jak samopoczucie?”. A moja odpowiedź jest zawsze ta sama – mogło być lepiej.
    - Dobrze, w takim razie przepraszam. Po prostu wiem, co cię dzisiaj czeka. Ale nie mówmy o tym. Przyniosłem ci książkę o której mówiłem. – Wyjął ją z plecaka i położył na stoliku. Ostatnio obiecał, że przyniesie mi książkę „Gwiazd naszych wina”. Mówił, że po jej przeczytaniu, niektóre problemy stają się niczym. Oraz że zaczyna się zauważać niektóre sprawy z innej strony. Jej opis mi się spodobał, więc postanowiłam ją przeczytać. W końcu nic innego nie miałam tu do roboty, a ciągłe leżenie i patrzenie w sufit stało się nudną monotonią.
    - Dziękuję. Zastanawia mnie jak ty godzisz studia, wolontariat i jeszcze dziewczynę. Nie masz czasu dla siebie.
    - Wolontariat, to dla mnie miła alternatywa na spędzenie swojego czasu. Lubię pomagać ludziom, a przy okazji poznaję nowe osoby. Często bardzo ciekawe, tak jak ty. – Uśmiechnął się.
    - Nie jestem ciekawa.
    - Jesteś, tylko nie jesteś tego świadoma. A spędzanie części swojego dnia z dziewczyną, to również dla mnie przyjemność. Zresztą ona też nie ma za dużo czasu. Każdy ma jakieś zajęcia. Ale staramy się spędzić ze sobą trochę wolnych chwil.
    - Podziwiam i zazdroszczę – powiedziałam.
    - Ale nie ma czego. – Naszą rozmowę przerwała pielęgniarka.
    - Muszę wam przeszkodzić. Weronika, czas przygotować się do operacji, więc Marcin musisz wyjść – zwróciła się do mojego „terapeuty”. 
    - Oczywiście. Trzymaj się Weronika, trzymam kciuki. Widzimy się po operacji. – Ścisnął moją dłoń, posłał w moją stronę swój zniewalający uśmiech i wyszedł.
    - Fajny ten Marcin, co? – spytała pielęgniarka.
    - Ano miły chłopak – odpowiedziałam.
    - Lubisz go. – Jej usta rozszerzyły się chyba najbardziej jak mogły.
    - A dlaczego miałabym go nie lubić? – Ona tylko zachichotała i dalej coś majsterkowała przy mnie.
    Okropne uczucie, gdy wiozą cię na sale operacyjną. I ta świadomość, że możesz się nie wybudzić z narkozy, że coś będzie nie tak. Strasznie się bałam. W gardle miałam dużą gulę, co chwilę dreszcze przeszywały moje ciało, a serce waliło jak szalone. Dojechaliśmy. Miejsce to na pewno nie należało do najprzyjemniejszych i najprzytulniejszych. Chciałam już zasnąć i obudzić się gdy wszystko będzie po.
    - Teraz poddamy cię narkozie. Poczujesz się trochę sennie, a potem całkowicie odpłyniesz do krainy snów – powiedziała do mnie prawdopodobnie pani anestezjolog i uśmiechnęła się do mnie ciepło. Dobroć emanująca od tutejszych lekarzy była aż zaskakująca. Kobieta przytknęła mi do twarzy jakąś rurkę z maską. Po chwili moje powieki stawały się coraz cięższe, a świat dookoła wydawał się rozmazywać. Ostatnie co widziałam, to twarz lekarki nade mną, a potem już ciemność…
   
    Siedziałam na stołówce i jadłam śniadanie. Wokół mnie były dziewczyny. Ciągle gadały o jakimś chłopaku, który ma dojść do naszego sierocińca. Zastanawiały się jaki będzie jego wygląd i charakter. Wymieniały się swoimi wyobrażeniami. Podobno miał mieć siedemnaście lat, czyli o dwa więcej ode mnie. Śmieszyło mnie ich zachowanie. Podniecały się nim, jakby to była jakaś gwiazda. A przecież to była kolejna osoba z raną na sercu. One jednak tego nie zauważały.
    Po posiłku dyrektorka ośrodka zwołała wszystkich do auli. Chciała przedstawić nam nowego wychowanka domu dziecka. Wszystkie oczy spoczęły na nim. Dziewczynom mało szczęki nie poodpadały. Moją uwagę również przykuł. Był bardzo przystojny i postawny. Jednak mnie przyciągnęły jego tatuaże. Zawsze te malunki na ciele mnie intrygowały. Wiedziałam, że każdy taki rysunek miał znaczenie, że wiązała się z nim jakaś historia.
    Każda dziewczyna próbowała się do niego dokleić, jednak on skutecznie je odrzucał. Wydawał się groźny i zły na cały świat, jednak ja wiedziałam, że w głębi jego serca kryje się dobry chłopak. Po prostu udawał twardziela. Wiele razy na niego spoglądałam, a gdy nasze spojrzenia się krzyżowały, od razu odwracałam głowę. Był mną zainteresowany, a przynajmniej tak mi się wydawało.
    W dniu, kiedy do mnie zagadał, stałam się wrogiem wszystkich dziewczyn w sierocińcu. Nienawidziły mnie, że to właśnie mnie zauważył. Spędzałam z nim dużo czasu, poznawaliśmy się. A ja coraz bardziej się w nim zakochiwałam…
    Pewnego wieczora siedziałam u niego w pokoju. Po raz pierwszy zapytałam go o jego tatuaże. On zdjął koszulkę i zaczął mi opowiadać o każdym z nim. Instynktownie dotknęłam opuszkami palców ich kontury. I wtedy stało się, pocałował mnie. Całował zachłannie, a ja byłam jak w amoku, nie kontaktowałam ze światem. Gdy próbował się do mnie dobrać, zrobiłam najgorszą rzecz w swoim życiu – powiedziałam mu, że go kocham. Oczekiwałam, że usłyszę to samo, jednak usłyszałam jedynie śmiech i słowa „ty sobie żartujesz, tak?”. Uderzyłam go w twarz i wybiegłam z płaczem. Czułam się upokorzona i zraniona. Myślałam, że on coś do mnie czuł, że zetknięcie naszych ust coś dla niego znaczyło, jednak myliłam się. Próbował ze mną rozmawiać, jednak ja go unikałam. W dniu kiedy zdecydowałam się z nim porozmawiać, zobaczyłam go całującego się z jedną z dziewczyn w jego pokoju. Widok mi tak dobrze znany, postępował z nią dokładnie tak samo jak ze mną. Trzasnęłam drzwiami i od tamtego momentu żywiłam niechęć do mężczyzn…

    Mimo, iż byłam mała, pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Był to kolejny z serii „kłótnie rodziców”. Siedziałam na swoim łóżeczku i oglądałam książeczkę, którą chwilę wcześniej dała mi mama. W domu panowała cisza, rodzice byli na dworze. Jednak ja nie zwracałam na to uwagi. Grzecznie zajmowałam się sobą. Ten spokój nie trwał jednak wiecznie…
    Usłyszałam rozmowy, których ton z każdą chwilą narastał. Próbowałam coś zobaczyć przez okno, jednak byłam zbyt niska by coś ujrzeć. Poszłam do salonu i wdrapując się na sofę, wyjrzałam przez szybę. Zobaczyłam dwie starsze osoby stojące za furtką i mojego ojca z matką po drugiej stronie. Oni nie rozmawiali, oni się kłócili.
    - Nie zobaczycie jej! Wynocha do domu! – krzyczał mój ojciec. Mama próbowała się odezwać, jednak on skutecznie ją uciszał. Dwójka ludzi zrezygnowana odeszła, mówiąc przy tym jakieś słowa, jednak ja ich nie zrozumiałam. Po ich odejściu tata przycisnął moją rodzicielkę do ściany budynku i powiedział:
    -Powiedz swoim rodzicom, żeby się tu nie zbliżali. Nie potrzeba mi ich węszenia tu! – ostatnie zdanie zdecydowanie mówił głośniej. Na dokładkę uderzył ją w twarz. Matka chwyciła się za policzek i obróciła w stronę domu. Zobaczyła mnie. W jej oczach widziałam łzy i strach. Bała się, ona się go bała.
    Kiedyś doszłam do tego, że ci ludzie byli moimi dziadkami. Nigdy ich nie widziałam. Nigdy ich nie poznałam…

    - Weroniko, budzimy się. – Usłyszałam swoje imię. Próbowałam otworzyć swoje zaspane oczy, co przychodziło mi z trudem. Kilka razy zamrugałam nimi, by wyostrzyć obraz. Nade mną stał lekarz.
    - Jak operacja? – spytałam jeszcze lekko nie kontaktując.
    - Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Mieliśmy malutki problem, ale szybko go zlikwidowaliśmy. Teraz wszystko zależy od ciebie i rehabilitacji. A na razie odpoczywaj. – Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Czyli wszystko jest na dobrej drodze. Muszę tylko wziąć się w garść.

Następnego dnia

    Wspomnienia, które towarzyszyły mi podczas narkozy, nie dawały mi spokoju. To było jak film, który pokazywał moją przeszłość. Podróż w czasie. Dało mi to trochę do myślenia i postanowiłam napisać listę rzeczy, które muszę zrobić. Chwyciłam kartkę i długopis i zaczęłam je wypisywać.
    Gdy skończyłam, byłam z siebie dumna. Wreszcie miałam jakiś plan.
    - Hej. Jak tam? – Do sali wszedł Marcin. Podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek. Zarumieniłam się na ten gest.
    - Może być – odpowiedziałam.
    - Co tam masz? – spytał z tym swoim uśmiechem i usiadł obok.
    - Lista rzeczy, które muszę zrobić.
    - Mogę zobaczyć? – zadał pytanie. Pokiwałam tylko głową i podałam mu kartkę.
    - Ładnie piszesz. – Stwierdził patrząc na mnie. – No to czytamy:

1. Odnaleźć rodziców
2. Poznać dziadków od strony mamy
3. Odwiedzić grób mojej przyjaciółki
4. Wyleczyć swoją cholerną nogę
5. Odzyskać pamięć
6. Odetchnąć wreszcie świeżym powietrzem, bo mam dość tej sali
7. Przeczytać„Gwiazd naszych wina”
8. Zacząć normalnie żyć
9. Jakoś urządzić swoje mieszkanie
10. Znaleźć pracę
11. BYĆ WRESZCIE SZCZĘŚLIWA!

    - Myślę, że jest to do zrobienia. Będę mógł ci w tym pomóc. I cieszę się, że coś postanowiłaś ze swoim życiem – powiedział, uśmiechnął się do mnie i ścisnął moją dłoń. Kto wie, może ten wypadek był potrzebny, może on miał coś zmienić…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Heej. Oto znowu opóźniona ja. Eh.. Przepraszam Was z całego serca :(
Czekam na Wasze szczere opinie.
Buziaki, Maarit :*

14 komentarzy:

  1. Hej. Przerpaszam że nie komentowałam ostatnich dwóch, ale obiecuję że zadrobię przez ten tydzień. Teraz lecę do kościoła. Pa pa. I przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać. Wszystko rozumiem. Sama mam u Ciebie dużo zaległości.

      Usuń
  2. Witaj!
    Już się cieszyłam, że pierwsza, a tu klapa!:c
    Rozdział był nawet spokojny. pomijając nerwy przed operacją. I znając ciebie, to pewnie cisza przed burzą, bo dawno nie odzywał się ten psychopata.
    Bardzo dobrze, że operacja się udała, teraz wszystko zależy od Weroniki, a ona jest na tyle zdeterminowana by zmienić swoje życie na lepsze, że na pewno jej się uda:)
    Bardzo fajny pomysł z tą listą, mam nadzieję, że niedługo wszystkie punkty zostaną odhaczone:) Najbardziej mi się podoba ostatni i życzę jej tego z całego serca. Każdy zasługuje na szczęście, zwłaszcza jeśli jest dobrym człowiekiem.
    Może zaprzyjaźnią się z Marcinem, nawet gdy dziewczyna opuści szpital? Bo wydaje mi się, że przywiązali się do siebie. Nie mów, że on tak się wita z każdą pacjentką:D
    Trochę mnie dziwi to, że chce odnaleźć obojga rodziców. Myślałam, że z ojcem po tym wszystkim nie będzie chciała mieć nic wspólnego.
    A tak na marginesie to "Gwiazd naszych wina" to faktycznie genialna książka. Zgadzam się również z tym, że po przeczytaniu dostrzega się pewne rzeczy inaczej i zdajemy sobie sprawę, że wyolbrzymiamy niektóre problemy. Polecam bardzo gorąco wszystkim, którzy jeszcze nie mieli możliwości przeczytać;) Film również mi się podobał:)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny;*
    Pozdrawiam!xx

    Zapraszam;) loveeorfriendship.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heeej :)
      No nie pierwsza, ale równie ważna ;)
      Czy to cisza przed burzą, to sama się przekonasz. Hihi.
      Ta lista to był spontaniczny pomysł, ale cieszę się, że się podoba ;)
      Haha. Ja nic nie wiem :P
      Wiesz, czasem ciekawość jest większa od gniewu.
      A "Gwiazd naszych wina" to genialna książka. Film również oglądałam i też mi się podobał. I chętnie do niego wrócę ;)
      Dziękuję za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      PS. Nadrobię u Ciebie zaległości. Postaram się jutro. Przepraszam.

      Usuń
  3. Hej. Nie musisz przepraszać, że nie miałaś czasu żeby coś napisać, w końcu wiadomo szkoła itd. a niektórzy mają jeszcze trochę ferii (np. ja xD). Więc nie musisz się tłumaczyć, każdy ma jednak swoje życie ;)
    A co do rozdziału..
    To jest zrozumiałe, że Weronika denerwowała się przed operacją. Bała się, że mogło coś pójść nie tak i zostanie kaleką. Na szczęście operacja przebiegła pomyślnie i to jest najważniejsze! W ogóle wszyscy w tym szpitalu tacy mili :3 Ale to dobrze, bo jak tak ciągle ktoś koło niej jest to pewnie nie czuje się taka samotna no i przede wszystkim, że się nie załamuje. Ona postanawia walczyć dalej. Ta lista to świetny pomysł! Przynajmniej będzie wiedziała co dalej począć ze swoim życiem. Ma jakieś cele w życiu. A jeśli jeszcze ten Marcin oferuje jej pomoc, to uważam, że tym bardziej wszystko jej się uda. Kto wie, może ta relacja między nimi przerodzi się kiedyś w coś więcej? A może zostaną tylko przyjaciółmi? To się okaże z czasem, ale dobrze, że Weronika ma w kimś wsparcie i że nie jest sama. Chociaż fajnie by też było jakby się w kimś zakochała :D
    Swoją drogą ta historia o tym chłopaku, w którym się kiedyś kochała - też ciekawa. Szkoda tylko, że taka smutna. No ale cóż... życie.
    Rozdział cudowny jak zwykle i czekam z niecierpliwością na kolejny! ;)
    Życzę dużo weny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mimo wszystko przepraszam, bo na początku pisania bloga mówiłam, że będę dodawać rozdział co dwa tygodnie, a tego się nie trzymam. I jest mi przez to źle :(
      Ano postanowiłam zrobić taki przyjazny szpital :)
      Weronika stara się nie załamać. Bo w życiu to najważniejsze się nie poddawać i być silnym.
      Myślę, że dobrze wyznaczać sobie w życiu jakieś cele. To zachęca do działania i nakierowuje nas.
      Jak to będzie z Marcinem, to czas pokaże. W końcu on ma dziewczynę.
      Życie często wystawia nas na próby, ale najważniejsze to iść dalej.
      Cieszę się, że podobał Ci się rozdział i dziękuję bardzo za komentarz :3
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  4. Zacznę od końca xd Jaki super pomysł z tą listą... Myślę, że dzięki temu Weronice o wiele łatwiej będzie się skoncentrować na tych poszczególnych punktach i w rezultacie, dzięki ich spełnieniu, będzie mogła zacząć wszystko od nowa. Mam nadzieję, że jej się to uda!
    Rety, uwielbiam personel tego szpitala. Serio, oni wszyscy są tacy mili, sympatyczni i w ogóle pocieszni (pielęgniarka z tego rozdziału jest najlepsza :D)
    Ojej, a ta historia z przeszłości, to z tym chłopakiem, gosh, to takie do bólu życiowe. Grr, co z niego za palant, tylko takiego wsadzić w rakietę kosmiczną i wysłać jak najdalej :P
    W ogóle super, że jak na razie wygląda na to, że z operacją wszystko się udało :) Btw, czekam na naszego tajemniczego "prześladowcę", bo ta postać jest naprawdę intrygująca (zaczynam podejrzewać wszystkich po kolei, nawet tę superową pielęgniarkę xd)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No miło mi, że pomysł z listą jest aż tak super :)
      Hehe. No chciałam stworzyć taki dobry szpital. A miła obsługa to podstawa ;)
      Ano dupków nie brakuje niestety...
      Haha. O to chodziło mi, żebyście się zastanawiali kto jest tym prześladowcą. Ciekawe czy ktoś dobrze myśli :D
      Dzięki za komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  5. Dopiero wczoraj trafiłam na Twojego bloga, także skomentuję na raz wszystkie do tej pory opublikowane rozdziały.
    Po pierwsze podobają mi się te wtrącone retrospekcje, bo lubię, kiedy historie są wielopłaszczyznowe. Dzięki temu można lepiej poznać główną bohaterkę, zrozumieć jej psychikę i osobowość. Chociaż co do tego fragmentu, że po przykrym końcu znajomości z chłopakiem z sierocińca, Weronika zaczęła odtrącać mężczyzn, to raczej nie mogę się zgodzić. Wobec Marcina zachowuje się przecież bardzo normalnie...
    Swoją drogą bardzo współczuję Weronice. Nie dość, że wychowała się w sierocińcu, to nagle trafiła do szpitala z dziurą w pamięci, problemami z nogą i w dodatku, kiedy już opuści szpital, od razu będzie musiała coś ze sobą zrobić - znaleźć pracę, mieszkanie... To na pewno nie będzie łatwe, tym bardziej, że dziewczyna jeszcze jakiś czas będzie dochodziła do zdrowia.
    A te tajemnicze kartki... W sumie nie jestem pewna, czy ja na miejscu Weroniki mimo wszystko nie powiedziałabym komuś o tych groźbach. W końcu ten ktoś wchodzi do pokoju dziewczyny, co oznacza, że stale jest blisko. Poza tym tak się zastanawiam, czy to na pewno był wypadek. A może dziewczyna specjalnie została potrącona, może istnieje jakiś powód, dla którego ktoś chciałby jej zrobić krzywdę. No ale póki Weronika nie odzyska pamięci, nie da się tego stwierdzić...
    A tak w ogóle super pomysł z tą listą. Sama mam podobną, chociaż znajdują się na niej zdecydowanie mniej realne cele. Mimo wszystko sądzę, że warto jest próbować realizować swoje cele. To naprawdę świetne uczucie, kiedy udaje się spełnić któreś z marzeń.
    Oczywiście dodaję do obserwowanych.

    Pozdrawiam
    b-u-n-t
    teorainn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi powitać nową czytelniczkę :)
      Co do tego wspomnienia z przyszłości i kontaktu z Marcinem, to tak jakby wytłumaczenie jest w następnym rozdziale. No, ale nieważne. Wiem, że mogłam to źle ująć. Przyjmuję na klatę ;)
      Życie stawia nam na drodze wiele przeszkód i wystawia nas na różne próby i nic na to nie poradzimy. Taki jest nasz ludzki los - sinusoida. Ale trzeba wierzyć, że w końcu będzie dobrze.
      Twoje przemyślenia są ciekawe. Hehe :D
      Ale jak jest naprawdę, to się przekonacie ;)
      Zgadzam się z Tobą, warto stawiać sobie cele do których będzie się dążyć. To nadaje życiu sens.
      Dziękuję za tak obszerny komentarz.
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń
  6. Cudowny rozdział jejku *-*
    I ten Marcin nanana <3
    Zapraszam do siebie : calkieemnienormalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :)
      Postaram się wpaść do Ciebie w wolnej chwili.
      No i witam nową czytelniczkę ;)
      Buziaki, Maarit :*

      Usuń