niedziela, 30 listopada 2014

Prolog

    Ktoś by się dziwił, czemu się nie cieszyłam, czemu smutek pokrywał moją twarz. W końcu byłam wolna, opuściłam dom dziecka i mogłam zacząć życie na nowo. To był ten dzień, dzień, na który niektórzy czekają długo, o którym marzą. Ale z czego się cieszyć, gdy było się tak naprawdę samym na tym świecie pełnym przeszkód i zła. Co mi po wolności, gdy byłam sama, bez nikogo. Dostałam tylko jakieś, małe mieszkanko na przedmieściach, niewielką kwotę pieniędzy i zostałam rzucona w wir życia i trudności, jakie czekają na każdego człowieka. Musiałam sobie radzić sama, w końcu, gdy człowiek ma te osiemnaście lat, to uznawany jest za osobę dorosłą. Tylko ja się tak nie czułam. Czułam się jak bezbronne, zagubione dziecko, które nie wie gdzie jest i co ma robić. Jak maleństwo odłączone od swojego stada.
    Odkąd wyszłam z sierocińca, plątałam się pośród uliczek i jakoś nie spieszyło mi się, żeby iść do mojego „domu”. Co to za dom, skoro nie było w nim żywej duszy. To tylko kilka ścian i meble, nic wartościowego. Rzeczy materialne, które dla mnie nie miały większego znaczenia. Mi była potrzebna bliskość, poczucie bezpieczeństwa i uczucie, że jestem dla kogoś ważna. Coś, czego prawie nigdy nie miałam, co było mi obce, a mimo to za tym tęskniłam. Rodzina – to słowo było mi prawie nieznane. Miałam ją tylko przez siedem lat swojego życia. To tylko ułamek mojego istnienia. Zresztą nie wiem, czy mogłam to nazwać rodziną… Odpędzałam od siebie te myśli, starałam się nie myśleć o przeszłości, ale mimo wszystko ona powracała. Nie umiałam się od niej całkowicie uwolnić, to była po prostu część mnie. Mimo, iż minęło już tyle lat, ona cały czas mi towarzyszyła, nie dawała o sobie zapomnieć. Łzy były już moją codziennością, to jak uzależnienie.
    Mimo, że miałam żal do rodziców, mimo, iż nie zapewnili mi takiego dzieciństwa, jakiego pragnie każde dziecko, to w głębi mnie była jakaś iskierka, która tęskniła do nich. Była również ciekawość gdzie są, co robią i jacy są teraz. W głowie przewalało się mnóstwo pytań i myśli, które tworzyły pomysł, by ich odszukać. Czułam, że jest to brakujący element układanki, której całością byłam ja. Serce przeważało rozum. Może byłam naiwna, bo ani razu mnie nie odwiedzili w domu dziecka, nie pokazali, że jestem mimo wszystko dla nich ważna. Ale co się dziwić, skoro często z ust mojego ojca padało, że byłam pomyłką, tylko jakimś błędem ich miłości, zwykłą wpadką. Nigdy nie usłyszałam, żeby mówił, że mnie kocha. Nigdy…
    Jedna zbłąkana łza popłynęła po moim policzku. Tak długo chodziłam w swoim świecie myśli, że nawet nie zauważyłam, że zrobiło się ciemno. Ciemność pokryła świat. Taka sama czarność, jaka gościła w moim sercu. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem i która jest godzina, ale jakoś nie przejmowałam się tym zbytnio. Wiedziałam jedynie, że jestem na jakiś krańcach miasta, gdzie panowała kompletna pustka. Ani jednej żywej duszy i pojedyncze auta przemierzające ulicę obok mnie. Cisza, ta błoga cisza, która niejednego by wprawiła w strach. Dla mnie to było coś normalnego, nieraz, gdy byłam w sierocińcu, lubiłam siedzieć w ciemnym pokoju i spoglądać przez okno. W czarności było mi dobrze, mogłam być sobą, nikt mnie nie widział, nikt nie zwracał uwagi na moje łzy. Zawsze byłam tylko ja i moje myśli…
    Poczułam pojedyncze krople deszczu na swojej skórze. Deszcz, tak bardzo go lubiłam. Dawał mi ukojenie i wrażenie przyjaciela dla moich oczu. W końcu „jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic”. Stanęłam, przymknęłam powieki i odchyliłam głowę lekko do tyłu, pozwalając kroplom swobodnie uderzać o moją twarz. Wzięłam jeden głęboki wdech i drugi. Pozwoliłam rozluźnić się moim mięśniom. Nic mnie nie obchodziło w tym momencie. Po chwili lekko uchyliłam oczy i zauważyłam, że przez przypadek stanęłam na kawałku jezdni. Nawet nie wiedziałam, kiedy zboczyłam z chodnika. Nic jednak nie zrobiłam, nie ruszyłam się, bo mało kto jeździł o tej porze, a ja aż tak nie zawadzałam drogi. Powróciłam do poprzedniej czynności, która dawała mi ukojenie. Po chwili poczułam uderzenie i ogromny ból, przeszywający całe moje ciało. Próbowałam otworzyć oczy, lecz sprawiały wrażenie ciężkich. W jednym momencie odpłynęłam… 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Witam Was po pewnej przerwie. To mój pierwszy w życiu prolog, bo w zeszłym opowiadaniu zaczęłam od razu od rozdziału. Mam nadzieję, że choć trochę Was zainteresowałam i znajdą się osoby, które będą chciały dalej śledzić tę historię.
    Rozdziały będę prawdopodobnie dodawała co dwa tygodnie, ze względu na szkołę i dużą ilość nauki. 
    Zamówiłam już zwiastun, więc może za niedługo się pojawi na blogu :)
No to do następnego postu ;)
Buziaki, Maarit :*

Na początek...

    Hej. Witam Was na moim nowym blogu :) Niektórzy znają mnie może z mojego poprzedniego bloga, dla niektórych jestem osobą całkowicie obcą. Ale wszystkich równie mocno i ciepło witam :]
    Po odrobinie, że tak powiem "urlopu" od sfery bloggera, powracam z czymś nowym i mam nadzieję, że ciekawym. Stęskniłam się za pisaniem, brakowało mi tego. Brakowało mi również moich czytelników, kontaktu z nimi. 
    Mam nadzieję, że nie zanudzę tych, którzy zdecydują się czytać i śledzić moje opowiadanie :) W takim razie, mogę śmiało oznajmić mój powrót ;)
    Życzę miłego czytania przyszłych postów.
Buziaki, Maarit :*